Аннотация: Nekromantkę Rilanę odprawiają z misją do Carstwa Zmiennokształtnych. Co z tego wyniknie? Tak, to LFR.:)
Rozdział 1
- Z powodu tego... Dlategoż... To naprawdę ważne... - głos rektora przebijał się do mnie przez mgłę słodkich snów. Spałam. Co za sadysta z tego rektora, żeby wzywać studentów nekromancji o ÓSMEJ RANO na wątpliwe zebranie? Otworzyłam oczy. Wokół mnie reszta moich znajomych z roku także drzemała, mając szanownego profesora głęboko gdzieś. No i co on nam ważnego powie? Żebyśmy nie zostawiali łopat na cmentarzach? (swoją drogą to ciężkie cholerstwo jest i nie dość, że za swoją kaskę kupujesz, to jeszcze musisz codziennie ze sobą targać ze dwa egzemplarze tego żelastwa) A może żebyśmy nabrali kolorów? (pamiętam autentyczną przymusową wycieczkę zorganizowaną przez władzę uniwersytetu, aby nas opalić). Ogólnie, to usłyszałam tylko końcówkę zdania:
- ...do Carstwa Zmienokształtnych zostają oddelegowani: Bromwan, Annila i Rilana.
Co? O co chodzi? Zmienokształtni? I dlaczego ja? Czy naprawdę aż tak bardzo mnie nienawidzą?!
- Wymienionych studentów proszę o natychmiastowe stawienie się w moim gabinecie. A teraz wypad.
Wszyscy gwałtownie się podnieśli. Nikt nawet nie chciał spać. W końcu to wydarzenie roku - do krwiożerczych zmiennokształtnych jawnie i legalnie wysyłają najbardziej znienawidzonych studentów. Coś czuję, że teraz w naszym uniwerku będzie bardzo spokojnie...
Gabinet rektora nie wzbudzał zachwytu. Wyglądał jak skład makulatury. Stosy pożółkłych foliantów chwiały się przy najlżejszym kroku, a z kurzu, który latał w powietrzu, można by zrobić niezłą kołdrę. Okno nie było chyba otwierane od wieków.
Stanęłam przy górce "Tygodnika magicznego" (na samym stosie leżał numer z rektorem na okładce, podejrzanie nie zawierał na sobie ani grama pyłu) i czekałam aż opoka uniwerku przemówi. Bromwan stał obok i także świdrował staruszka spojrzeniem, a Anni z niepokojem oczach chowała się za nim.
- Moi drodzy studenci. Jak mówiłem przed chwilą, kiedy to tak smacznie drzemaliście, nieroby jedne, zostaliście oddelegowani do Carstwo Zmienokształtnych. Dlaczego. Dlatego, że jesteście najlepszymi, najpaskudniejszymi studentami na tym wydziale i mam was serdecznie dość. Po co. Władca Zmiennokształtnych ma pewien problem natury nekromagicznej, a jak wiecie, wśród zmiennokształtnych praktycznie nie ma magów. Dlaczego ja nie pojadę albo dziekan katedry nekromantów? Dlatego, że mi się nie chcę i jestem za mądry i za bardzo cenny dla Uniwersytetu. A teraz o tym co macie zrobić. Macie znaleźć problem, zlikwidować go, a jak przeżyjecie i wrócicie tu po skończonej robocie to od razu dostaniecie dyplomy. Za godzinę chcę was widzieć przy wschodniej bramie ze wszystkimi rzeczami, koniami i innymi bzdetami. Pieniądze dostaniecie. A teraz spadówa.
W pośpiechu rzuciliśmy się do akademika. Razem z Anni pakowałyśmy wszystko co się dało, w tym podejrzanie wyglądające sukienki (widzieliście kiedyś nekromantę w sukience?) i stare sucharki (a jeśli będą nas głodzić...?). Zadowolone chwyciłyśmy pakunki (bez pomniejszania magią się nie obeszło) i powlokłyśmy się z tabołami do stajni a potem do bramy.
Rektor powiedział dużo i od serca. Kasy dostaliśmy niewiele, nawet na jeden nocleg nie starczy - ale rozumiem go, w końcu teoretycznie mamy nie wrócić. Uzbroił nas w mapę, pożegnalny woreczek ze słodkościami od kucharek, u których swojego czasu za karę obraliśmy morze ziemniaków i dokładną instrukcje jak mamy i co mamy robić przed Władcą. Tak, z dużej litery. Jego tytułu były na osobnej kartce A4.
Grzecznie się pożegnaliśmy i ruszyliśmy w drogę.
Rozdział 2
Jechaliśmy cały dzień. Moja wredna kobyła specjalnie właziła w kolczaste krzaki, próbując okazać swój sprzeciw wobec tak dalekiej podróży. Anni już dawno jechała na jednym koniu razem z ukochanym Bromwanem, słodko śpiąc w jego ramionach (fenomenalne, ja bym od razu spadła z koniska). Po raz kolejny odgarnęłam swoje złociste poplątane włosy z brudnej twarzy i popatrzyłam się w niebo w nadziei na cud. Moje włosy to oddzielna historia. Wszyscy nekromanci są bladzi. Dobra. Wszyscy ubierają się na czarno. To też jest niezaprzeczalna prawda. Ale tylko ja mam jasne włosy. A to już jest źle. Wyobraźcie sobie, że nazbyt się zamyśliliście i zombie wyrwał się wam spod kontroli. Dziadostwo jest to niebywale szybkie i również zadziwiające odporne na pulsary. Na plecenie skomplikowanego zaklęcia ognia nie masz czasu, no więc co robisz? Tak, dajesz w nogę. Na cmentarzu jest mało krzaków, ale za to pełno nagrobków (wiejskie cmentarze i liche krzyżyki to drugi wątek), więc nura za granit i czekasz, aż twój nieudany twór znajdzie sobie inny obiekt zainteresowania, a ty odbębniasz zaklęcie. A ja? Wszędzie ciemno jak w... głębokim grobowcu, a mój łeb świeci się jak latarnia. Dlatego zawsze z zajęć fizycznych miałam najwyższe oceny... I żadna farba ich nie bierze, uwierzcie, próbowałam.
Bromwan przerwał moje rozmyślania, wskazując na drzewo rosnące nieopodal. Jakiś sadysta przyszpilił strzałą już zieloną wiewiórkę, a obok umieścił kartkę z napisem: 'Tu być człowieki-zwierze. Oni jeść ludzi.'
Chyba właśnie zakończyliśmy jeden z etapów naszej podróży...
Już nocą, dobry kawałek od wiewiórkowego przesłania namierzyliśmy polankę z szemrzącym nieopodal strumyczkiem. W woreczku 'od kucharek' znaleźliśmy kilka kawałków ciasta jęczmiennego, woreczek mąki i parę jabłek. Wraz z paczką sucharków miało to być nasze menu na nieokreśloną ilość czasu. Aż mi się żyć odechciewa.
Maczając sucharki w źródlanej wodzie i popijając owe sucharki tą samą wodą, leżeliśmy wokół ogniska, opatuleni kocami. Był środek jesieni, liście zaczęły już zbiorowo opadać, a my szliśmy dobrowolnie do zmiennokształtnych. Po prostu nie mogę w to uwierzyć. Jak życie może się zmienić w jednej chwili... A nawet nie zostawiłam po sobie gromady potomków, która by zatruwała życie Uniwersytetu aż po wieki wieków. Nie zapłaciłam za akademik za zeszły miesiąc, więc raczej z Anni nie znajdziemy rzeczy gdy wrócimy, A raczej jeśli wrócimy... Zwróciłam twarz ku niebu. Zawsze lubiłam patrzeć na gwiazdy. Wyglądały jak brylanty na czarnej sukni królowej. Jak każda dziewczynka marzyłam, że kiedyś zostanę królową. Nekromantów, oczywiście. Marzyła mi się taka czarna suknia, wysadzana brylantami i berło. Berło z czaszką na końcu. Rydwan ze smoków i czarny zamek w krainie, gdzie panuje noc. Ewentualnie jest mroczno.
Z tymi myślami pogrążyłam się w sen. Co ma być to będzie.